W poszukiwaniu demona o imieniu Hachibi zapędziłem się aż do Ogromnej Puszczy Osaka, gdzie zazwyczaj widziała go ludność mieszkająca nieopodal. Na swojej drodze spotkałem zaniedbanego staruszka ze słabym głosem, przedstawił się lecz usłyszałem tylko drugi człon...Kusanagi. "Przecież tak samo nazywa się mój miecz".
Usłyszałem odpowiedź:
"Dawno temu moji przodkowie starali się walczyć z tym demonem. Jednak okazał się dla nich zbyt potężny i przez to utracili jedyny skarb jaki posiadali, miecz Kusanagi no Tsurugi, który leżał w ukrytej Świątyni w obrębie naszego klanu. Był on najwspanialszą i najtwardzą (możliwe, że niezniszczalną) bronią jaką widział świat. To jest ten miecz, który teraz dzierżysz w swojej dłoni. Czy mogę go dotknąć mój synu."
Ostrożnie przekazałem miecz staruszkowi.
"O jakież to szczęście na mnie spadło, nikt z mojego klanu od kilku pokoleń nie dotykał tego miecza. Chłopcze szanuj go jak najwspanialszy diament na świecie."
"Przepraszam, nie słyszał pan może czegoś o Hachibim, podobno ludzie czasami widują tu sylwetkę wielkiego olbrzyma tak jakby to góry sięporuszały.
"O tak to napewno on, ośmiogłowy wielki smok...Najwększy z demonów...
Raz na 3 lata przychodzi tu w niewiadomym celu, raz sam go widziałem, akurat się składa, że powinien pojawić się tu za parę dni...to miejsce znajduje się jakieś 14 km stąd..."
"Dziękuje panu, to ja się będę zbierał..."
"Nie zostaniesz na herbatę, opowiedz mi jeszcze coś o tym mieczu..."
"Dobrze ale tylko małą..."