Wracałem sobie spokojnie z lasu Osaka kiedy nagle usłyszałem dziwny szelest i odczułem także dziwną energie. Nie wiedzialem co to jest więc ukryłem się. W pewnym momencie zobaczyłem dość znajomą mi twarz. To był Orochimaru. Stwierdziłęm, że napewno wie że go obserwuje więc wyszedłem mu naprzeciw. Zapytałem wprost:
-"Co tu robisz?"
-"Chcesz się do mnie pzyłączyć?"
-"Chyba śnisz, nigdy w życiu nie przyłacze się do Akatsuki."
Nie czekając na reakcje mocno zdenerwowany szybko zacisąłem Orochimaru piaskiem. Lecz nagle poczułem na szyji ostrze Kunaja.
Z prawej był Deidara,a z lewej był koleś z wielkim czymś na głowie.
Jako że walka nie miała sensu opuściłem piasek i czekałem na ruchy przeciwnika.
-"Masz wielką moc. Przydasz mi się."- patrząc na mnie z niebywałą pewnością
-"Nigdy!"
-"Jeszcze zobaczymy."
Kończąc to zasłoniło się wszystko dymem, a po chwili już ich nie było.
Poszedłem więc dalej, lecz nie byłem pewien co może się stać w przyszłości. Wróciłem do Suna Gakure gdzie, wróciłem do swoich obowiązków.